Jak tytuł wskazuje będę się chwalić:)Najpierw niespodzianką, jaką zgotowała mi Basia z bloga Pięć pór roku obdarowując mnie albumem skrywającym jej piękne wiersze okraszone fenomenalnymi fotografiami syna Basi.
Poniżej parę migawek z wnętrza albumu:
Basiu, jeszcze raz ogromnie Ci dziękuję za masę wzruszeń i estetycznych doznań!
Drugą hojną Barbarą jest właścicielka bloga Odkrywam na nowo, u której wygrałam jedną z nagród w candy. Spodziewałam się książki, która owszem, była w paczce, ale w otoczeniu szeregu przeróżnych różności:)
Basia nie byłaby sobą, gdyby nie dołożyła jeszcze gazetki ze wzorami, książeczki z wzorami torebek, serwetek, słodkości i herbatek - obdarowała mnie iście po królewsku, za co w tym miejscu z całego serca gorąco dziękuję!:)
W gronie moich obserwatorów pojawiły się nowe osóbki: Aleksandra Kocik, maggy rdest, Barbara Niezgoda, Ania i lena rczyk - gorąco Wam dziękuję za zatrzymanie się w moich progach!
Uciekam do krzyżyków, bo praca nad wielkanocnymi hafcikami kartkowymi wre:) Dzisiaj dodatkowo okraszona domowymi słodkościami:)
Żegnam się z Wami słodko!
czwartek, 27 lutego 2014
wtorek, 18 lutego 2014
Chabrowe poletko
"Brakuje mi koloru" - padło w słuchawce telefonu. Chwilę potem usłyszałam gotowy przepis na to, co mam uczynić, aby te braki wyrównać:).
Poduszki, bez haftu, z głębokim i żywym kolorem chabrów. Uhmmm. I absolutnie bez szarego tła. Uhmmm. Najlepiej z lnu, ale z powodu jego braku do gry wkroczyła juta... Jakoś nie kojarzyła mi się dotychczas z wdzięcznym materiałem na poduszki, ale cóż. Jest zatem juta, jest chabrowo i... moim skromnym zdaniem jest uroczo:) (ale wiem, nie jestem obiektywna, bo za niebieski w każdym odcieniu dam się pokroić).
Pierwsze skrzypce miały tu grać małe szydełkowe serwetki. Kiedy jednak przyłożyłam je do jutowego tła, pomimo swego nasyconego koloru, gdzieś mi się bidulki gubiły. Siermiężność i nieokrzesanie jutowego materiału domagało się dodatkowego złagodzenia. Z pomocą przyszła ozdobna taśma w odcieniu niemal identycznym jak serwetki.
Trzeba było także nieco zmodyfikować tył poszewki. Tym razem zwykłe założenie materiału okazało się niewystarczające. Dlatego z pomocą przyszły guziczki. Oczywiście chabrowe, zapinane na chabrowe szydełkowe pętelki.
W sesji zdjęciowej wzięły udział śnieżyczki, które jedynie z sobie wiadomych względów postanowiły zakwitnąć w tym roku tak wcześnie;)
Dziękuję Wam za odwiedziny i miłe słowa:)
Pozdrawiam serdecznie!
Poduszki, bez haftu, z głębokim i żywym kolorem chabrów. Uhmmm. I absolutnie bez szarego tła. Uhmmm. Najlepiej z lnu, ale z powodu jego braku do gry wkroczyła juta... Jakoś nie kojarzyła mi się dotychczas z wdzięcznym materiałem na poduszki, ale cóż. Jest zatem juta, jest chabrowo i... moim skromnym zdaniem jest uroczo:) (ale wiem, nie jestem obiektywna, bo za niebieski w każdym odcieniu dam się pokroić).
Pierwsze skrzypce miały tu grać małe szydełkowe serwetki. Kiedy jednak przyłożyłam je do jutowego tła, pomimo swego nasyconego koloru, gdzieś mi się bidulki gubiły. Siermiężność i nieokrzesanie jutowego materiału domagało się dodatkowego złagodzenia. Z pomocą przyszła ozdobna taśma w odcieniu niemal identycznym jak serwetki.
Trzeba było także nieco zmodyfikować tył poszewki. Tym razem zwykłe założenie materiału okazało się niewystarczające. Dlatego z pomocą przyszły guziczki. Oczywiście chabrowe, zapinane na chabrowe szydełkowe pętelki.
W sesji zdjęciowej wzięły udział śnieżyczki, które jedynie z sobie wiadomych względów postanowiły zakwitnąć w tym roku tak wcześnie;)
Dziękuję Wam za odwiedziny i miłe słowa:)
Pozdrawiam serdecznie!
poniedziałek, 17 lutego 2014
Perła z twojej kolekcji - konkurs Coricamo
Zaryzykowałam i wysłałam swoje zgłoszenie. A co tam:) Słyszeliście o najnowszym konkursie Coricamo? Szczegóły znajdziecie TUTAJ
Jeśli wśród Waszych fotografii znajduje się to jedno jedyne zdjęcie, na które spoglądacie z zachwytem i macie ochotę pokazać je światu, ten konkurs jest właśnie dla Was:) Najpiękniejsze spośród nadesłanych zdjęć zostaną przerobione przez grafika na wzór haftu:)
Wielokrotnie chwalicie się pięknymi ujęciami na Waszych blogach, może warto podjąć wyzwanie?:) (BiBi - co myślisz?:))) Czasu jest coraz mniej - zgłoszenia są przyjmowane do 20 lutego.
Pozdrawiam Was serdecznie!
Jeśli wśród Waszych fotografii znajduje się to jedno jedyne zdjęcie, na które spoglądacie z zachwytem i macie ochotę pokazać je światu, ten konkurs jest właśnie dla Was:) Najpiękniejsze spośród nadesłanych zdjęć zostaną przerobione przez grafika na wzór haftu:)
Wielokrotnie chwalicie się pięknymi ujęciami na Waszych blogach, może warto podjąć wyzwanie?:) (BiBi - co myślisz?:))) Czasu jest coraz mniej - zgłoszenia są przyjmowane do 20 lutego.
Pozdrawiam Was serdecznie!
piątek, 14 lutego 2014
Całuśnie + miłośnie = walentynkowo
Nie lubię i nie obchodzę, ale nie zwalczam, po prostu toleruję. Jednak całuśnym wzorkom oprzeć się nie potrafię:) Dlatego zostały wyszyte dwa i "przerobione" na walentynkowe kartki.
Wbrew oczekiwaniom czerwień w nich nie dominuje, ukrywa się jedynie w detalach. Rządzą zaś ciepłe róże i pomarańczowe odcienie, a do wzorków wkradły się nawet miętowe klimaty :) Wszędzie natomiast można znaleźć całe mnóstwo serduszek:)
Dziękuję Magdzie W, że zdecydowała się przysiąść u mnie na dłużej:)
Muszę w tym miejscu także gorąco podziękować Basi - za niewyobrażalną ilość ciepłych słów pod adresem moich haftowanych wytworów, za wstawanie bladym świtem i czytanie moich archiwalnych wpisów - DZIĘKUJĘ!
Wam wszystkim niezmiennie dziękuję za wszystkie słowa, które tu zostawiacie!
Pozdrawiam serdecznie
Wbrew oczekiwaniom czerwień w nich nie dominuje, ukrywa się jedynie w detalach. Rządzą zaś ciepłe róże i pomarańczowe odcienie, a do wzorków wkradły się nawet miętowe klimaty :) Wszędzie natomiast można znaleźć całe mnóstwo serduszek:)
Dziękuję Magdzie W, że zdecydowała się przysiąść u mnie na dłużej:)
Muszę w tym miejscu także gorąco podziękować Basi - za niewyobrażalną ilość ciepłych słów pod adresem moich haftowanych wytworów, za wstawanie bladym świtem i czytanie moich archiwalnych wpisów - DZIĘKUJĘ!
Wam wszystkim niezmiennie dziękuję za wszystkie słowa, które tu zostawiacie!
Pozdrawiam serdecznie
wtorek, 11 lutego 2014
W zamian za setkę
Przyznacie wszyscy, że najlepszą nagrodą dla blogujących robótkowiczek są słowa pozostawiane w komentarzach. Są niezwykle cenne, działają mobilizująco, czasem skłaniają do refleksji, są źródłem cennych rad. Dlatego postanowiłam nagradzać osoby, które zostawiają na moim blogu ślad po swoich wizytach, a kiedy tych śladów jest pokaźna ilość, prezent należy się bezdyskusyjnie:)
Otrzymały je już trzy najbardziej rozszczebiotane blogowiczki - Promyk, Gosia i lejdi.ana bo jako pierwsze przekroczyły magiczną 100 komentarzy. Niedawno dołączyła do nich Ania. W prezencie przygotowałam dla niej ozdobne pudełko - guzdrałam się z nim okrutnie, ale jest już szczęśliwie w rękach nowej właścicielki, więc mogę je Wam pokazać.
Obiło mi się o uszy, że Ania lubi lawendowe fiolety, więc postanowiłam, że wykorzystam ten kolor do ozdoby pudełka.
Wyszyłam zatem duży monogram, który wypełnił niemal całe wieczko. Skomponowałam go z dwóch odcieni fioletu i odrobiny zieleni:
Wnętrze pudełka po raz pierwszy ozdobiłam papierem. Fioletowe fiołki (uwielbiam ten papier!) Z Galerii Papieru idealnie przydały się do ozdoby wewnętrznych boków pudełka. Na spodzie zaś umieściłam fioletowy filc:
Całe pudełko pomalowałam białą farbą akrylową i odrobinę je postarzyłam - tak, tak wsiąkłam na dobre z tym postarzaniem;)
Żeby nie przesadzić z ozdobą wieczka, dodałam jedynie zieloną taśmę na obwodzie wieczka i fioletową kokardkę ze stylowym kluczykiem.
Ania jest zadowolona z pudełka, a to jest dla mnie najlepszy komplement!:)
Pozdrawiam Was serdecznie dziękując niezmiennie za liczne komentarze!
Otrzymały je już trzy najbardziej rozszczebiotane blogowiczki - Promyk, Gosia i lejdi.ana bo jako pierwsze przekroczyły magiczną 100 komentarzy. Niedawno dołączyła do nich Ania. W prezencie przygotowałam dla niej ozdobne pudełko - guzdrałam się z nim okrutnie, ale jest już szczęśliwie w rękach nowej właścicielki, więc mogę je Wam pokazać.
Obiło mi się o uszy, że Ania lubi lawendowe fiolety, więc postanowiłam, że wykorzystam ten kolor do ozdoby pudełka.
Wyszyłam zatem duży monogram, który wypełnił niemal całe wieczko. Skomponowałam go z dwóch odcieni fioletu i odrobiny zieleni:
Wnętrze pudełka po raz pierwszy ozdobiłam papierem. Fioletowe fiołki (uwielbiam ten papier!) Z Galerii Papieru idealnie przydały się do ozdoby wewnętrznych boków pudełka. Na spodzie zaś umieściłam fioletowy filc:
Całe pudełko pomalowałam białą farbą akrylową i odrobinę je postarzyłam - tak, tak wsiąkłam na dobre z tym postarzaniem;)
Żeby nie przesadzić z ozdobą wieczka, dodałam jedynie zieloną taśmę na obwodzie wieczka i fioletową kokardkę ze stylowym kluczykiem.
Ania jest zadowolona z pudełka, a to jest dla mnie najlepszy komplement!:)
Pozdrawiam Was serdecznie dziękując niezmiennie za liczne komentarze!
czwartek, 6 lutego 2014
Poduszkowy zawrót głowy
Garść czerwieni, szczypta czerni, doprawione nutką szarości - według tego przepisu powstały dwie poszewki. Proporcje wspomnianych składników są w nich różne, ale optymalne dla każdej z osobna:)
Mniej krzykliwa poszewka została ozdobiona grafitowymi kluczami wyszytymi jeden pod drugim. Tło, które powstało z połączenia delikatnej szarości i czerwono-białych paseczków, doskonale eksponuje haft i kieruje na niego uwagę. Również niezwykle ozdobna taśma schodzi na drugi plan, delikatnie podkreślając swoje istnienie, ale nie koncentrując na sobie uwagi.
Wyraźnie jednak rysuje się detal umieszczony w górnym rogu - czerwona kokardka z przywiązaną doń zawieszką-kluczykiem. Przezornie umieściłam ją na agrafce, by nie stwarzała problemów podczas prania poszewki.
Druga z poszewek krzyczy kolorami. Tworzą ją mocno nasycona czerwień połączona z czernią - te zaś korespondują z małym hafcikiem umieszczonym u dołu poduszki.
Gdy jednak do garści czerwieni dołożyć jeszcze dwie, to w efekcie uzyskamy krwistoczerwoną poszewkę, pełną pozytywnej energii.Gdy dodatkowo ozdobimy ją serduszkiem atmosfera zyska miłosny klimat:)
By uspokoić zmysły, dołożymy dwie solidne porcje beżu, przyprawimy subtelnie czernią i...
... wtedy będzie można "zagrzebać się" wśród poduch z dobrą książką w reku:)
Na koniec jestem Wam winna ogromne podziękowania! Rozpieściłyście mnie ostatnio bogactwem przemiłych, przesympatycznych, wyjątkowych i wyszukanych słów:)Jestem wzruszona i zaszczycona! Metryczka byłą wielkim wyzwaniem, ale widząc Waszą reakcję, a przede wszystkim Najbardziej Zainteresowanych Osób, wiem, że było warto i jestem dumna, że się udało:)
Jeszcze raz ogromnie dziękuję i pozdrawiam serdecznie!
Mniej krzykliwa poszewka została ozdobiona grafitowymi kluczami wyszytymi jeden pod drugim. Tło, które powstało z połączenia delikatnej szarości i czerwono-białych paseczków, doskonale eksponuje haft i kieruje na niego uwagę. Również niezwykle ozdobna taśma schodzi na drugi plan, delikatnie podkreślając swoje istnienie, ale nie koncentrując na sobie uwagi.
Wyraźnie jednak rysuje się detal umieszczony w górnym rogu - czerwona kokardka z przywiązaną doń zawieszką-kluczykiem. Przezornie umieściłam ją na agrafce, by nie stwarzała problemów podczas prania poszewki.
Druga z poszewek krzyczy kolorami. Tworzą ją mocno nasycona czerwień połączona z czernią - te zaś korespondują z małym hafcikiem umieszczonym u dołu poduszki.
Gdy jednak do garści czerwieni dołożyć jeszcze dwie, to w efekcie uzyskamy krwistoczerwoną poszewkę, pełną pozytywnej energii.Gdy dodatkowo ozdobimy ją serduszkiem atmosfera zyska miłosny klimat:)
By uspokoić zmysły, dołożymy dwie solidne porcje beżu, przyprawimy subtelnie czernią i...
... wtedy będzie można "zagrzebać się" wśród poduch z dobrą książką w reku:)
Na koniec jestem Wam winna ogromne podziękowania! Rozpieściłyście mnie ostatnio bogactwem przemiłych, przesympatycznych, wyjątkowych i wyszukanych słów:)Jestem wzruszona i zaszczycona! Metryczka byłą wielkim wyzwaniem, ale widząc Waszą reakcję, a przede wszystkim Najbardziej Zainteresowanych Osób, wiem, że było warto i jestem dumna, że się udało:)
Jeszcze raz ogromnie dziękuję i pozdrawiam serdecznie!
sobota, 1 lutego 2014
Arcyzadanie w beżowej tonacji
Wybaczcie mi, że się z Wami ostatnio drażniłam, pokazując jedynie skrawki haftu. Dziś bijąc się w piersi pokażę Wam go w całej krasie. Nic na to nie poradzę, że nie lubię prezentować swoich haftów, gdy są zaledwie w powijakach, ale zasygnalizować, że robi się coś większego, też czasem byłoby warto:)
Przechodząc do rzeczy powiem Wam, że sprawa nieco rozciągnęła się w czasie. Był październik, kiedy moja Koleżanka odwiedziła bloga i zapałała miłością do tego haftu. Zapragnęła, bym wyszyła metryczkę dla jej synka. Nie widziałam w tym żadnego problemu, już nawet zaczęłam wyszukiwać co ładniejsze wzory, gdy okazało się, że marzeniem młodej mamy jest, żeby metryczka przedstawiała nie jakieś tam dziecko tylko jej własnego synka... I tak oto stanęłam przed wyzwaniem haftu ze zdjęcia...
Najpierw była gonitwa myśli - jejku, czy podołam, nigdy tego nie robiłam, a jak nie wyjdzie, może porywam się z motyką na słońce?... Potem buńczucznie założyłam, że jak to - ja nie podołam? Muszę... Młodzi rodzice zasiedli przed komputerem i zajęli się przerabianiem zdjęcia swego Malucha na wzór haftu, a ja rzucałam im kłody pod nogi mówiąc, że rozmiar za duży, całość zbyt ciemna i takie tam:) Wytrzymali:)
Nie obyło się oczywiście bez problemów i to nawet całkiem sporych, bo po miesiącu pracy zmuszona byłam zacząć wszystko od początku... Ale ostatecznie udało się i wczoraj postawiałam ostatni krzyżyk na kanwie:) Chciałam napisać, że kamień spadł mi z serca, ale ten łoskot usłyszę w chwili, gdy najbardziej zainteresowana całą sprawą wyrazi swoją opinię, więc na razie jestem jedynie zadowolona z ukończonej pracy:).
Palma pierwszeństwa powinna się należeć mamie młodzieńca, którego za chwilę ujrzycie, ale wolała mieć niespodziankę, a ja nie chciałam czekać z publikacją tego posta do chwili, aż listonosz zapuka do jej drzwi z przesyłką pod pachą:) Dlatego pokazuję zdjęcia już dziś i czekam na Wasze opinie. Zatem - oto i ono, poznajcie proszę Mateusza:
Musiałam malucha "wydobyć" z tła, dlatego jeden z rogów nie jest wypełniony krzyżykami, w pozostałych chłopiec był "przyklejony" do brzegów, więc nie miałam pola manewru. Jednak taki układ haftu stwarza wiele możliwości podczas oprawy, co z pewnością zostanie wykorzystane przez Rodziców Mateusza:)
Dziękuję Wam za wszystkie słowa, które tu zostawiacie!:)
Pozdrawiam serdecznie!
Przechodząc do rzeczy powiem Wam, że sprawa nieco rozciągnęła się w czasie. Był październik, kiedy moja Koleżanka odwiedziła bloga i zapałała miłością do tego haftu. Zapragnęła, bym wyszyła metryczkę dla jej synka. Nie widziałam w tym żadnego problemu, już nawet zaczęłam wyszukiwać co ładniejsze wzory, gdy okazało się, że marzeniem młodej mamy jest, żeby metryczka przedstawiała nie jakieś tam dziecko tylko jej własnego synka... I tak oto stanęłam przed wyzwaniem haftu ze zdjęcia...
Najpierw była gonitwa myśli - jejku, czy podołam, nigdy tego nie robiłam, a jak nie wyjdzie, może porywam się z motyką na słońce?... Potem buńczucznie założyłam, że jak to - ja nie podołam? Muszę... Młodzi rodzice zasiedli przed komputerem i zajęli się przerabianiem zdjęcia swego Malucha na wzór haftu, a ja rzucałam im kłody pod nogi mówiąc, że rozmiar za duży, całość zbyt ciemna i takie tam:) Wytrzymali:)
Nie obyło się oczywiście bez problemów i to nawet całkiem sporych, bo po miesiącu pracy zmuszona byłam zacząć wszystko od początku... Ale ostatecznie udało się i wczoraj postawiałam ostatni krzyżyk na kanwie:) Chciałam napisać, że kamień spadł mi z serca, ale ten łoskot usłyszę w chwili, gdy najbardziej zainteresowana całą sprawą wyrazi swoją opinię, więc na razie jestem jedynie zadowolona z ukończonej pracy:).
Palma pierwszeństwa powinna się należeć mamie młodzieńca, którego za chwilę ujrzycie, ale wolała mieć niespodziankę, a ja nie chciałam czekać z publikacją tego posta do chwili, aż listonosz zapuka do jej drzwi z przesyłką pod pachą:) Dlatego pokazuję zdjęcia już dziś i czekam na Wasze opinie. Zatem - oto i ono, poznajcie proszę Mateusza:
Musiałam malucha "wydobyć" z tła, dlatego jeden z rogów nie jest wypełniony krzyżykami, w pozostałych chłopiec był "przyklejony" do brzegów, więc nie miałam pola manewru. Jednak taki układ haftu stwarza wiele możliwości podczas oprawy, co z pewnością zostanie wykorzystane przez Rodziców Mateusza:)
Dziękuję Wam za wszystkie słowa, które tu zostawiacie!:)
Pozdrawiam serdecznie!
Subskrybuj:
Posty (Atom)