sobota, 18 maja 2019

A zwycięzcą jest...

Tym razem wygrała natura. Byłam za nią ciągle krok z tyłu, ale zachowała się niezwykle fair play, bo zaczekała aż ledwo dysząc postawię ostatni krzyżyk na hafcie. Domyślam się, że niemała w tym zasługa chłodu, który rozgościł się ostatnimi czasy wśród majowych dni i zaczął już przeobrażać się w uciążliwego wizytatora. Miejmy nadzieję, że ostatecznie spakował swoje manatki i prędko go nie zobaczymy.



Skończyłam wyszywać zielnikową glicynię na początku mijającego tygodnia, ale zapłakana pogoda stanęła na przeszkodzie do uwiecznienia haftu na zdjęciach. Z lekkim niepokojem obserwowałam kwiaty tonące w deszczu i drżałam, czy dadzą radę  wystąpić w sesji fotograficznej jako modelki. Dlatego dzisiejszy słoneczny dzień powitałam z ogromnym uśmiechem, któremu towarzyszyło tąpnięcie kamienia spadającego mi z serca ;) I oto jest, w pełnej krasie - glicynia i jej krzyżykowe odzwierciedlenie.










Dam sobie rękę uciąć, że wyszywając tę dorodną kiść nie doszyłam co najmniej kilku krzyżyków, ale zabijcie mnie: nie mam pojęcia, gdzie jest ich miejsce... Ale nic to, grunt, że nic nie widać ;)


Poza tym wyszywało się cudnie, jak to zawsze z zielnikowymi haftami bywa :) A tymczasem na tamborek wskoczył nowy haft zupełnie niekwiatowy ;)

Pozdrawiam Was serdecznie!


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...