niedziela, 29 listopada 2015

Z bombkami

Uspokajam - z tekturowymi bombkami:) Dziś cztery kolejne kartki, przy tworzeniu których wykorzystałam tekturki rodem z Wycinanki. I oczywiście - nie może być inaczej - czerpałam obficie z możliwości mojej nowej znajomej;)


Tym razem pohamowałam nieco - z bałwanem się nie udało;) - swoje błękitne zapędy i postawiłam na klasykę, stąd dużo złota i czerwieni. Starłam się tak dobrać papier, by tekturki dawały złudzenie, że wiszą na gałązkach - tutaj również zawiódł bałwan, bo nijak nie dał się na niczym zawiesić;). W realizacji pomysłu "zawieszania" pomógł mi  przede wszystkim papier Jolly&bright z Rapakivi  - uprzedzam Wasze pytania:). Co do samych kartek, prezentują się następująco:






Dwie ze śnieżkową bombką, jedna wyszła mi w chłodnym złocie, druga z energetyczną kroplą czerwieni.




Połączenie czerwieni z zielenią i odrobiną złota sprawdziło się przy bombce z choinką (nagrzewnica poszła w ruch;)).
Tylko bałwan został niebieski, cóż, nie chciało być inaczej ;)



Niebawem nowa porcja kartkowych tworów, muszę tylko uzupełnić nadwątlone zapasy koronki;) Bo wiecie, bez koronki ani rusz;)

Pozdrawiam Was serdecznie!

czwartek, 26 listopada 2015

Renifer x 3

Mozolnie ruszyłam ze świąteczno-karteczkowych bloków startowych. Zważywszy na obiekt, który na owych kartkach zagościł, rozruch powinien odbyć się z przysłowiowego kopyta, ale jakoś tak nie idzie...
Zgodnie z zapowiedzią świąteczny prym wiodą u mnie tekturki. Zdarzało mi się ubolewać, że w moim wykonaniu są one takie "nieubrane", ich surowość nie zawsze pasowała mi do koncepcji kartki. Wiedziałam, jak mogę je urozmaicić, ale realizacja zamierzenia była nieosiągalna. Po cichu wzdychałam, wzdychałam i wreszcie "wywzdychałam" sobie nagrzewnicę do embossingu - moją nową pomocnicę, z którą właśnie zacieśniamy znajomość. A ofiarą owego zaznajamiania się padły właśnie renifery sztuk trzy, każdy w innym ubranku. Jako pierwszego przestawiam Wam białego osobnika, który znalazł miejsce na kartce w odcieniach błękitu:





Tuż za nim podąża renifer ubrany w szlachetny kruszec:




Korowód owego stadka zamyka najbardziej chłodny, mroźny i ascetyczny renifer - cały w srebrze:




Kartka do tego stopnia uległa mroźnym klimatom, że mróz wymalował w jej wnętrzu swe lodowe kwiaty;)


A tutaj możecie rzucić okiem na całe stadko:


Ruszam dalej zacieśniać więzy z nagrzewnicą i pudrem, może coś nam z tego wyjdzie;)
Żegnam się z Wami dziękując za ogrom przemiłych słów dotyczących mojej konkursowej kartki - sprawiłyście mi wielką radochę!

Pozdrawiam Was ciepło!

sobota, 21 listopada 2015

Próba sił

Zanim przejdę do sedna, winna Wam jestem wyjaśnienia. Pod ostatnim wpisem wyjątkowo nie odpowiedziałam na Wasze komentarze - po ludzku zabrakło mi słów. Jedyne co mogę Wam wszystkim powiedzieć, to zwykłe - dziękuję - za ciepłe, wzruszające słowa otuchy, wsparcie, wirtualne uściski. Może kiedyś, gdy dźwignę swój świat z ruin i zbuduję go na nowo, będę umiała napisać więcej, teraz nie potrafię.
Próbuję zająć ręce i nie pozwalam ponieść się myślom  - kartki świetnie się do tego nadają. I choć tematyka bożonarodzeniowa nie jest kojącym kompresem - wszak to święta głęboko rodzinne, a moje będą w tym roku wyjątkowo smutne, to sam fakt klejenia kartkowych kompozycji działa odrobinę terapeutycznie.

Postanowiłam spróbować swych sił w konkursie na kartkę świąteczną ogłoszonym przez nadodatek.pl . Długo zastanawiałam się na wyborem wzoru, potem nad kompozycją całości, prace rozciągałam do granic możliwości, ale nie był to sprzyjający takim przedsięwzięciom czas. Trochę uciekałam od rzeczywistości w tę kartkę.


Wybór padł na obrazek z dziewczynką, ale żeby nie było problemów z jego rozmiarem przezornie wyszyłam go na lnie. Wykorzystałam tekturową ramkę, żeby ukryć granice materiału i lepiej wkomponować haft w kartkę. Ramkę dodatkowo "oszroniłam", dodałam złote gwiazdki, koronkę ( a jakże!) i wysłałam. 








Zobaczymy jak moja dzieweczka poradzi sobie w barwnym tłumie prześlicznych kartek, które zebrane przez organizatora możecie obejrzeć TUTAJ 

Pozdrawiam Was serdecznie!

środa, 18 listopada 2015

Dla mojej Mistrzyni

Rozkochała mnie w krzyżykach. Cóż się dziwić, dorastałam w  ich barwnym otoczeniu. Uwielbiałam oglądać spektakl rozpoczynania nowego haftu. Misterne przygotowywania płótna, mrówcze odliczanie nitek i wyjmowanie co piątej, by stworzyć podstawę dla przyszłych krzyżyków. Później dobieranie kolorów, w ruch szły muliny i kordonki, bez nazwy, bez numeru. I wreszcie czysta radość z haftowania.



Poduszki były w całym domu. Najpierw te geometryczne, na których jako dziecko uczyłam się kolorów, potem "tematyczne" - koty, widoki, ptaki...



Godzinami oglądałam wzory i co rusz zadawałam pytanie: " A to też wyszyjesz?" Wyszywała.
Z uśmiechem na ustach i anielską cierpliwością uczyła mnie stawiać pierwsze krzyżyki - nieporadne i koślawe - dla Niej najpiękniejsze. Wiele lat potem stwierdziła przyglądając się mym haftom, że uczeń przerósł swego mistrza. Miałam po prostu świetną Nauczycielkę, która była mym najwierniejszym fanem, ale i surowym krytykiem.



Porzuciła hafty na kilka lat, by całkiem niedawno powrócić do nich z nowym zapałem. Upodobała sobie szczególnie wzory jednokolorowe - wzrok zmęczony pracą przy komputerze często płatał Jej figle wśród wielokolorowych rozbudowanych legend, choć nie unikała ich zupełnie.

Uwielbiała zielnikowe hafty, dopingowała mnie do wyszywania kolejnych, czekała na irysy i glicynię. Nie zdążyłam...

Mamusiu, mam nadzieję, że tam, po drugiej stronie tęczy wyhaftujesz wszystko to, na co zawsze miałaś ochotę. A gdy wreszcie kiedyś spotkamy się ponownie, usiądziemy jak zawsze przy kawie i ciasteczkach, każda pochylona nad swoją robótką, nadrabiając czas, którego nam tutaj zabrakło...





poniedziałek, 9 listopada 2015

Jedna jaskółka wiosny nie czyni

Podobnie jedna kartka nie zapowiada całej serii.


Mikołaj biegnący z workiem jest rodzynkiem, chwilowo innych świątecznych haftów brak.



Wzorek wpadł mi w oko w ubiegłym roku, ale jakoś nie mogłam się zmusić do jego wyszycia. Teraz w ogromnych bólach powstał jeden obrazek z bardzo wdzięcznej serii.








 Przy innych kartkach będę się podpierać tekturkami, ale istnieje duże prawdopodobieństwo, że w przeciwieństwie do Jegomościa w czerwonym kubraczku, który zawsze jest na czas, ja mogę nie zdążyć. Dlatego już teraz przepraszam wszystkich, którzy zwykle otrzymywali ode mnie świąteczne życzenia, wybaczcie, jeśli w tym roku moje kartki do Was nie dotrą. Nastał taki trudny czas, z którym muszę się zmierzyć, bo przecież

nie raz z nieba rzucą nam
cud i cios, (...)
a wszystko trzeba przeżyć
co do dnia każdy cal
to wszystko trzeba przeżyć


Pozdrawiam Was serdecznie!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...