We wzorze zakochałam się od pierwszego wejrzenia ;) Oglądałam, kombinowałam, zagłuszałam podszepty zdrowego rozsądku, by wreszcie ulec pokusie i stać się posiadaczką schematu pełnego słodkości. Niestety wzorek musiał odczekać swoje w dosyć pokaźnym ogonku, do którego co rusz wkradał się ktoś niecierpiący zwłoki. Powoli zaczęłam dla niego wykradać coraz dłuższe chwile, by wreszcie bezczelnie, porzucając inne zobowiązania, zająć się nim na całego. Zresztą wierzcie mi, że gdy już zaczęło się go wyszywać, oderwanie się od haftu graniczyło z cudem. Nawet łączenia kolorów, liczne kontury i wielość barw nie były utrudnieniem.
Pozdrawiam Was serdecznie!