Gdybyśmy na co dzień mieli dla siebie więcej życzliwości, możliwe że wówczas nie robiłabym tego wpisu. Ale sami dobrze wiemy, jak jest. Kiedy zwrócenie właścicielowi jego zgubionego portfela urasta do rangi bohaterstwa, a przestaje być po prostu synonimem zachowania się "po ludzku", czuję się usprawiedliwiona, gdy zatrzymuję się dłużej nad przejawami niespodziewanej dobroci. Blogowy świat pełen jest życzliwych dusz, wiecie o tym doskonale, doświadczamy tego nie raz. Obdarowujemy i jesteśmy obdarowywani, bo sprawia nam to przyjemność, nie oczekujemy niczego w zamian. Znamy swoje upodobania, choć nigdy (albo bardzo rzadko) się nie spotkaliśmy. Właśnie - mimo wszystko znamy się.
Niedawno znalazłam w swojej skrzynce mailowej list od Pani Asi - teraz już: Asi:) Pisała w nim, że ma nadmiar muliny, z której nie będzie już korzystać, bo zajmuje się głównie szydełkiem, że chciałby ją
oddać w dobre ręce, nie chce niczego w zamian... Zgodziłam się przygarnąć zgromadzone przez nią zapasy. Niedługo później otrzymałam przesyłkę, która zawierała ... morze muliny!!!! Sami zobaczcie:
Nie znałam Asi wcześniej. Ona z kolei pisała, że zaglądała czasem do moich Nitek i intuicyjnie postanowiła złożyć mi tę propozycję. I jak tu nie wierzyć w anioły, kiedy same stają na naszej drodze?:)
Nadal jestem pod wielkim wrażeniem i już kombinuję, jak by się Asi odwdzięczyć:) Przecież nie mogę tego tak zostawić, zresztą - dobro wraca. Może warto o tym pamiętać i to nie tylko w okolicy Bożego Narodzenia, kiedy topnieją nam serca, ale przez cały rok...
Mam nowego gościa w swoich Nitkach:) Zawitała tu
ladyneedle i mam nadzieję, że zostanie na dłużej:)
Pozdrawiam Was serdecznie!
P.s. Została mi jeszcze jedna porcja kartek do pokazania. Tereniu, zniesiesz to jakoś?;) Jakby co, to nie czytaj następnego wpisu:)))