czwartek, 30 stycznia 2014

TUSAL 2014 - odsłona 2.

Nadszedł czas na drugą odsłonę słoika - w mojej interpretacji energetyczną i soczystą:)


Chyba brakuje mi kolorów w przyrodzie, dlatego poszukuję ich przy każdej możliwej okazji. A może również dlatego, że od dłuższego czasu pracuję nad dużym haftem, który opiera się na stonowanych odcieniach...


Nie mogę się już doczekać, kiedy postawię ostatni krzyżyk w tym hafcie, bo... Ale o tym opowiem Wam, gdy szczęśliwie dobrnę do końca;)


Ostatnio przyjemnie się u mnie "zaludniło", a dokonały tego: Halina Słoninka, Queen M. Różana Ławeczka i Sabi S. poszerzając grono moich obserwatorów - gorąco Wam dziękuję i zapraszam w każdej wolnej chwili!:)
Wam wszystkim gorąco dziękuję za przemiłe słowa pod adresem kartek!

Pozdrawiam serdecznie!

piątek, 24 stycznia 2014

Urodziny w dwóch odsłonach

I to w dwóch zupełnie różnych odsłonach. Jedna jest "dorosła", szalona, z lekkim pazurem, druga - dziecięca, spokojna i z groszkami;) (a jakże!:)) Dotarły już do właścicielki, więc mogę Wam je pokazać.

Na pierwszy ogień odrobina szaleństwa. Nasycone, mocne kolory, przedarcia, koronka i niestandardowy haft - tak pokrótce można scharakteryzować pierwszą z kartek.



Druga kartka obfituje w niebieskości, bo jest prezentem dla małego mężczyzny. Spotykają się tu więc groszki z samochodzikami, a całości towarzyszy uroczy haft.


Do kartki dołączyłam pudełko, którego ozdoba nie pozostawia żadnych wątpliwości co do rocznicy obchodzonej przez małego Jubilata, a dodatkowo pysznie wygląda:)


Tym razem również użyłam mikrokulek do "ożywienia" tekturek, które dodatkowo sprawiły, że tort wygląda bardziej smakowicie:)

Dziękuję Wam za liczne i przychylne komentarze pod adresem skrzyneczki! Na pewno na tej jednej nie skończę swojej przygody z postarzaniem;)

Pozdrawiam Was cieplutko!

środa, 22 stycznia 2014

Nadgryziona zębem czasu

Jak człowieka dopadnie czasem jakiś pomysł, to nie ma zmiłuj. Chodzi nieustannie po głowie, nęci, kusi i spać nie daje. Też tak macie?
Mnie dopadł już jakiś czas temu, ale ciągle coś stało na przeszkodzie jego realizacji. Aż w końcu zacisnęłam zęby i postawiłam na swoim:).



No i teraz mam - białą, postarzaną szafkę na klucze:) Ozdobioną dodatkowo - a jakże by inaczej - haftowanym serduszkiem:)




Tak szalenie podobają mi się postarzane przedmioty, że musiałam takowy mieć. A że rzecz nie wydała się zbyt trudna w wykonaniu, postanowiłam spróbować swoich sił. Czy mi to wyszło, pozostawiam Waszej ocenie, ale weźcie proszę pod uwagę, że pierwszy raz zmierzyłam się z tym tematem;)
Dziękuję w tym miejscu za cenne rady i wirtualną pomoc Bożence :)




Na środku skrzyneczki umieściłam wyszywane lawendowe serduszko, otoczone ozdobną tasiemką i lawendową kokardką. Niech Was nie zmyli kolor poniższych zdjęć - ot, uroki fotografowania przy sztucznym świetle... Skrzyneczka jest biała, naprawdę:).



Obawiam się tylko, że jak zasmakowałam postarzania, to na jednej skrzyneczce się nie skończy;)




Bardzo Wam dziękuję za przemiłe słowa pod adresem różanych kartek!:) Czytam je po wielokroć, zawsze z tą samą radością na buźce:)

Pozdrawiam Was serdecznie!

niedziela, 19 stycznia 2014

Całe w różach

Szarzyzna panująca za oknem zaczyna mnie już przytłaczać. Brakuje mi kolorów, zieleni, kwiatów - ileż można patrzeć na gołe gałęzie?
Dlatego z wielką przyjemnością zajęłam się klejeniem kartek - kwiatowych, soczystych, kolorowych i baaardzo romantycznych:)


Motywem przewodnim są róże, choć raczej powinnam powiedzieć, że róże absolutnie dominują. Są wszędzie:) Na haftach - w koszyku i na różanym drzewku, na papierze z Magicznej Kartki - duże i okazałe, ale również delikatne i stonowane, wtopione w tło; są również na kokardkach.


Skoro zewsząd roznosi się woń kwiecia, musiały się również pojawić motyle. Jest ich sporo - stemplowane i tekturowe. Te drugie zyskały nowe oblicze. Zawsze miałam dylemat, jak ozdobić tekturki, by ciekawie się prezentowały. Poszukując sposobu trafiłam na szklane mikrokulki, no i wsiąkłam:) Teraz tekturki wyglądają jak zmrożone:)


Teraz, kiedy nasyciłam się kolorami, mogę stawić czoła szarości:) Czego i Wam życzę:)
Pozdrawiam!

piątek, 17 stycznia 2014

Wędrująca książka


Małgorzaty Kalicińskiej specjalnie przedstawiać nie trzeba. Jeśli znana jest Wam trylogia "Domu nad rozlewiskiem", poznałyście (-liście) męskie spojrzenie na świat z "Idealnego faceta" i płakałyście ukradkiem nad zakończeniem "Lilki", to "Ireny" nie muszę Wam reklamować.


Kolczaste stosunki pomiędzy matką a córką, nad którymi ciąży niewyjaśniony sekret sprzed lat - to temat tej książki.


Zawsze przebieram nogami, gdy pojawia się nowa książka autorstwa Kalicińskiej, ale kiedy tylko zaczynam ją czytać, drażni mnie styl autorki, muszę się przebić przez kilkanaście (czasem więcej) stron, by potem móc pochłonąć resztę. Ot, takie dziwactwo:) Nie inaczej było tym razem.

Książkę otrzymałam od Oli w ramach zabawy "Wędrująca książka". Dziś podaję ją dalej. Kto ma ochotę, proszę o informację w komentarzu.
Gotowi? Zatem do biegu gotowi... START!:) Kto pierwszy, ten lepszy:)

Pozdrawiam!

wtorek, 14 stycznia 2014

O tym, co wygrałam i co z szafy wydostałam

Wyjątkowo długo ociągałam się z kupnem kalendarza. Najpierw uważałam, że czasu jest jeszcze sporo, a gdy zaczęło go dramatycznie ubywać, stwierdziłam, że może jakoś sobie poradzę... Ale gdzie tam! Przecież ja muszę mieć wszystko zapisane, odnotowane, bynajmniej nie dlatego, że pamięć mi szwankuje, ale po to, by mieć wszystko czarno na białym. Właśnie - czarno na białym, dlatego żadne nowinki techniczne nie wchodzą tu w rachubę, bo ja już taka dziwna jestem, że muszę czuć papier pod palcami. Dlatego, kiedy świat już całkiem oszaleje i wszyscy będą czytać jedynie e-booki, ja otoczę się swoimi książkami i za nic ich nie oddam;) Ot, zrobię sobie takie cmentarzysko książek, jak choćby w "Cieniu wiatru" Zafona;) Ale wracając do kalendarza - nie kupiłam i palce mnie świerzbiły w pierwszych dniach nowego roku, bo nijak nie dało się niczego zanotować... Zapisałam się jednak na candy ogłoszone przez AXDESIGN i modliłam się w duchu, żeby ten śliczny kalendarz, który był nagrodą w zabawie jakimś cudem trafił właśnie do mnie. I co? Cud! Trafiło się ślepej kurze ziarno:) Mam kalendarz!:)


Do nagrody dołączona była również niespodzianka w postaci uroczego notatnika na lodówkę:


W tym miejscu jeszcze raz dziękuję Anicie za zabawę, a jej uroczej Maszynie Losującej za szczęśliwy dla mnie los:)!


Pamiętacie jeszcze moje zielnikowe hafty? Przebywały na długim przymusowym urlopie, leżakując i oczekując cierpliwie na odpowiednie dla siebie ramki. A sprawa łatwa nie była, bo znalezienie kwadratowych ramek graniczy wręcz z cudem - zresztą dobrze o tym wiecie. Dlatego kiedy podczas wizyty w Castoramie trafiłam na sosnową, polską i kwadratową ramkę prawie podskoczyłam z radości w górę;) Jeśli myślicie, że to szczęśliwy koniec historii ramkowej, jesteście w błędzie. Trochę trwało zanim udało się zakupić trzy jednakowe - a to nie było odpowiedniej ilości w beżowym kolorze (bo kolor jest beżowy, choć zdjęcia powiedzą Wam coś zupełnie innego...), a to zrodził się problem z ilością. Cóż, w końcu jednak się udało. I oto są! Tymczasem dwie. Samodzielnie oprawione, odpowiednio naciągnięte i niebawem powędrują na ścianę:)


Dziękuję Wam za wszystkie ciepłe słowa, które tu zostawiacie! Pozdrawiam Was serdecznie!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...