Czas, w którym kwitną konwalie czy fiołki wydawał mi się bardzo krótki, dlatego zawsze próbowałam "dać im drugie życie", zamykając w książkach. Najczęściej o tym zapominałam, dlatego sięgając po książkę zimą zasypywana byłam deszczem zasuszonych fiołków. Może dlatego niezmiernie lubię "zielnikowe" wzory i mam cały stos takowych odłożonych do wyszycia w przyszłości...
Gdy trafiłam na serduszko, zauroczyło mnie zupełnie. Dla mnie jest niczym wyjęte z zielarskiej książki, wręcz wycięte z niej:
Starannie ułożone rośliny, każda inna, każda wyjątkowa:
Wybrałam dojrzałą, głęboką czerwień muliny, choć w trakcie pracy ogarnęły mnie wątpliwości co do słuszności tego wyboru. Może trzeba było postawić na zieleń, może soczystą wiosenną miętę, a może zaszaleć i rośliny wyszyć innym kolorem niż oddzielające je linie? Cóż, najwyżej wyszyję jeszcze raz;)
Tymczasem dziękuję Wam za liczne odwiedziny i serdeczności, które tu zostawiacie!
Życzę Wam radosnych, prawdziwie rodzinnych i zdrowych Świąt,
wiosny i nadziei w sercach!