niedziela, 4 października 2020

Trzy Gracje

Trzy - każda inna, każda wyjątkowa. Jedna ujmuje geometryczną dokładnością, druga przywołuje jesienne skojarzenia, trzecia zachwyca misternością wzoru. Trzy chusty, efekt wieczornych  przesiadywań  z szydełkiem u schyłku lata i na progu jesieni. Przedstawiam Wam Esme, Kalindę i Kokietkę.



Skąpane w niskim jesiennym słońcu (jak dobrze, że zaświeciło! ) nie pokazują wszystkich swoich walorów, dlatego przyjrzyjcie się im z bliska.



 

To moje drugie spotkanie z Esme. Pierwsza jej wersja przybrała u mnie ciepłe letnie odcienie, teraz postawiłam na niebieski chłód. W każdej z tych wersji prezentuje się wyjątkowo.




Jesień bez Kalindy? Nie może być ;) Dlatego wydziergałam typowo jesienną, rudą, pomarańczową, złotą ;)



I na finał creme de la creme - kunsztowna, niemal barokowa, zachwycająca Kokietka. Zrobienie jej jawiło się początkowo jako szydełkowy Mont Everest ;) Tymczasem prędko okazało się, że nie taki diabeł straszny, a jedynie tkwi w szczegółach ;) Zatem jest i ona.


Obecnie "robi się" szydełkowy komin, a krzyżyków nie widać na horyzoncie... Jakoś mi ostatnio z nimi nie po drodze. Jednak w każdej chwili może się to zmienić ;) Nie traćcie czujności ;)


Pozdrawiam serdecznie! 

niedziela, 19 lipca 2020

Na nowy początek

Przejście na emeryturę to niewątpliwie moment, który zasługuje na odpowiednią oprawę. Dlatego kiedy zostałam poproszona o wykonanie  kartki z tej właśnie okazji, długo szukałam właściwego wzoru. Wprawdzie poszukiwania zostały ograniczone do motywów kwiatowych, ale wiecie, że wzory kwiatów to istna studnia bez dna. Rozglądałam się za czymś nowym (wiecie jak ja lubię wyszywać coś po raz kolejny ;)) i oczywiście niezbyt dużym, bo zarówno czas, jak i zamysł kartki stanowiły ograniczenia. 
Wreszcie wybór padł na bratki, których autorką jest Nadezhda Kazarina. 


Wzór do najmniejszych nie należy - liczy sobie 81 krzyżyków na 113. Do tego krzyczy kolorami w liczbie 35 plus łączenia ;))). No i ukochane konturki, które - przyznaję się bez bicia - nieco okroiłam  (podobnież jak pojedyncze krzyżyki, bo z całą ich liczbą kartka byłaby jeszcze większa).

Sporych rozmiarów wzór nie pozwolił już na papierowe szaleństwo, ograniczyłam się zatem do  minimum ozdobników.





Kartka została zamknięta w pudełku, które nawiązuje do niej tematycznie motywem bratków.



Mam nadzieję, że kartka właściwie uświetni wyjątkowy dzień w życiu pani Heleny ;)

Pozdrawiam Was serdecznie!

wtorek, 30 czerwca 2020

Miśki w roli głównej

Kiedy to ostatni raz pojawiła się w Nitkach wyszywana kartka? Oj dawno, dawno temu... Właśnie spuszczam zawstydzony wzrok i wbijam go w klawiaturę ;) Cóż poradzę, że jakoś mi ostatnio nie po drodze z nimi ?... Jednak tym razem uległam - raz: bo są osoby, którym się po prostu nie odmawia ;) - dwa: rzecz dotyczyła słodkich miśków ;) Pamiętacie je? Kilka z nich posłużyło mi jako ozdoba przepiśnika. Teraz dwa spośród tej słodkiej gromady zagościły na urodzinowych kartkach.


Wybór reprezentacyjnych kandydatów wcale nie był taki prosty. Liczył się rozmiar (choć wybrałam maksymalnie drobną kanwę), ale także łatwość "wyjęcia" konkretnego miśka z całego wzoru bez uszczerbku na jego wizerunku ;) Tak oto wybór padł na tychże słodkich osobników:




Oprawa nie stanowiła większego problemu  - dziewczęce kartki jakoś potrafią zrobić się same ;)






W tej sytuacji róż sprawdza się zawsze ;), a delikatny pomarańcz musiał stanąć na wysokości zadania, innej możliwości nie było ;)
Miśki jutro fruną w świat i mam nadzieję, że przywołają uśmiechy na dziewczęcych twarzach :)
Czego i Wam serdecznie życzę :)

środa, 3 czerwca 2020

Eksplozja koloru

Na wstępie dziękuję Wam gorąco za wszystkie przychylne komentarze dotyczące ostatniego haftu! Muszę Was rozczarować - nie ma trzeciej wersji do kompletu :( Żadnych truskawek, porzeczek ani innych takich... Będzie zatem parka ;)

Dziś natomiast będzie znów szydełkowo i na dodatek w wersji szalonej ;) Chusta - a jakże ;)



Wzór kusił mnie od dawna, bo pozornie niepozorny, robi jednak świetną robotę ;) Nie mogłam się jednak zdecydować na kolor chusty, aż pojawiło się to energetyczne cudo, jakże odmienne od moich kolorystycznych upodobań.




Jednak oczyma wyobraźni zobaczyłam tę chustę w połączeniu z białą letnią sukienką w chłodny, wakacyjny wieczór. Co myślicie? Sukienka jest, chusta gotowa - czekam zatem na możliwość założenia tego kompletu :)

Pozdrawiam Was serdecznie!

wtorek, 5 maja 2020

Do kompletu

To miało być tak rach-ciach! Najpierw jeden, a gdy dojrzeją jeżyny - drugi. I co? Tradycyjnie nie wyszło ;) O czym mowa? O braciszku malinowego garnuszka, który prezentowałam Wam TU
Wreszcie nadeszło jego przysłowiowe pięć minut. Wprawdzie jeżyn nie dało się wyczarować, by uszlachetniły sobą fotografie, ale trudno, najważniejsze, że haft powstał ;)






Podobnie jak malinową odsłonę, tak i tę haftowało się niezwykle przyjemnie.  Feeria barw, łączenia, kombinacje tylko potęgują poczucie satysfakcji, gdy można już spoglądać na całość.
To teraz trzeba pójść za ciosem i oprawić ten duecik ;) Trzymajcie kciuki, by nie zajęło mi to znów całego roku ;)

Pozdrawiam Was serdecznie i dziękuję za dobre słowa, które tu zostawiacie!

piątek, 24 kwietnia 2020

Żeby nie zwariować

Szydełko i igła są ostatnio w ruchu - przede wszystkim, by zająć czymś natrętne myśli... Tylko motywacji do pokazania tych wytworów światu troszkę brakuje. Ale to zapewne efekt przesytu komputerem - spędzam przed nim teraz zawodowo tyle czasu, że gdy tylko mogę, uciekam od niego na kilometr, przez co niestety cierpi blog. Wreszcie jednak się zmobilizowałam i pokazuję Wam jedną z powstałych ostatnio chust - Geometricę.



Soczyste, rześkie kolory - miałam już pełną wizję tego, w jakim miejscu chusta będzie się świetnie prezentować... Taaa... Plany nieco się zmieniły.




Na razie wędruje do szafy i czeka na lepsze czasy, których Wam i sobie gorąco życzę.

Pozdrawiam cieplutko!

wtorek, 31 marca 2020

Znów wywieszam pranie

Tracę rachubę, ile razy już wyszywałam ten wzorek. Jest jednak nowość - pierwszy raz wyszywałam go w różowej tonacji. Tak się złożyło, że dotychczas wzorek ten był zamawiany dla małych gentelmenów, więc odmiana bardzo mnie ucieszyła.

Zrobiłam ją nieco delikatniej niż dotychczas, zrezygnowałam z wielu konturów. Mam nadzieję, że moja samowolka przypadnie do gustu nowej właścicielce ;)

Nie sugerujcie się zbytnio zdjęciami... Powstały w sobotę, dziś natomiast jest hmmm... biało!





Trzymajcie się dzielnie, mimo wszystko...

środa, 18 marca 2020

W króliczym towarzystwie

Pewnie gdyby nie nadzwyczajne okoliczności nadal wyszywałabym ten hafcik. Tymczasem przypominałam sobie jak to jest, gdy człowiek może o dowolnej porze dnia zasiąść z igłą w ręku. I wiecie co? Niekoniecznie jestem zadowolona z tej możliwości...
Efekt jednak jest taki, że metryczka dla maluszka jest gotowa. Długo poszukiwałam wzoru, który mnie zadowoli (czyżbym robiła się wybredna?... hmmm), oj długo. Wreszcie wyszperałam na Etsy tego małego gentelmena i stwierdziłam, że to jest właśnie to, czego mi potrzeba. 




Teraz trzeba w miarę bezpiecznie przekazać haft w ręce szczęśliwej mamy i mieć nadzieję, że niespodzianka ją ucieszy.

Trzymajcie się zdrowo!


piątek, 6 marca 2020

Cudze chwalicie

A tymczasem na własnym podwórku znajduje się to, na czym człowiekowi zależy. Rzecz dotyczy ramek. Moje ostatnie zielnikowe hafty dostawały już odleżyn w ciasnym pudełku, a ja za nic nie mogłam znaleźć odpowiedniej kompozycji u dotychczasowego oprawiacza. I jak to najczęściej bywa, o ramach zadecydował przypadek. Zupełnie nieoczekiwanie natrafiłam na firmę z sąsiedniego województwa, która za niezwykle atrakcyjną cenę oferuje prawdziwe drewniane ramy. Rozmiar jednej z nich idealnie współgrał z moją interpretacją zielnika, więc postanowiłam zaryzykować i ... nie żałuję. Nic a nic. Postawiłam na prostotę, a rama w odcieniu bielonej sosny, jak dla mnie, świetnie współgra z aidą rustico, na której wyszywałam wisterię i tulipana. Zresztą oceńcie sami.









Dziękuję Wam gorąco za ciepłe słowa pod adresem szydełkowych tworów :) Na razie odpoczywam od cienkiego kordonka ;) Zasłużyłam ;)

Pozdrawiam Was serdecznie!

czwartek, 20 lutego 2020

Odyseja zakończona

Tytuł zdecydowanie nie jest na wyrost. Gdy skończyłam szydełkowanie, czułam się jak  - wypisz wymaluj - Odyseusz, który po wielu trudach i przeciwnościach losu dotarł wreszcie do swej upragnionej Itaki. A osoba zamawiająca w pełni zasługuje na miano wiernej i jakże cierpliwej Penelopy. Wytrzymała wszystkie moje przestoje, ociągania się i czcze obietnice - dziękuję Ci, Ewelinko!
Zatem po niezwykle dłuuuugim czasie mamy komplecik  - poduszka i obrus (poduszkę pokazywałam Wam w TYM poście). Zwarty wzór z poszewki został odchudzony na potrzeby obrusu - ten miał mieć więcej ażurów. Wykorzystałam wzór słynnej chusty Virus, modyfikując go niemiłosiernie ;)




Całość ma wymiary 87x87 cm. Mam nadzieję, że będzie cieszyć oczy nowej właścicielki.





Tymczasem wróciłam do krzyżyków :) Powstaje pewna urocza niespodzianka, którą mam nadzieję niebawem Wam pokazać.
Tymczasem pozdrawiam Was słonecznie!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...