Tegoroczne lato upływa pod znakiem szydełka. Plany były zupełnie inne, ale jako to zwykle z nimi bywa, uległy zmianie. Tym oto sposobem szydełko króluje.
Ten wpis powinien pojawić się parę tygodni temu, bo i chusta, którą chcę Wam pokazać, została ukończona u schyłku czerwca. Tylko czekałam na odpowiednią scenerię do zdjęć - najpierw było za gorąco, potem lał deszcz, później brakowało czasu, a w końcu sama nie wiedziałam, jak chcę ją pokazać. Kiedy zabrakło pomysłów, do gry wszedł zupełny brak planu i ... trafiłam na ściernisko...
I zaciągnęłam tam Klementynę...
Muszę Wam się przyznać, że to moja pierwsza chusta, która nie przeszła w trakcie swego powstawania przez, jakże nieprzyjemną, fazę prucia, dlatego mam do niej spory sentyment ;) Dodatkowo wzór, pomimo swojej ozdobności, jest niezwykle przyjemny w tworzeniu, no i kolorki... :)
Lubimy się z Klementyną, oj lubimy ;)))
Pozdrawiam Was serdecznie znad szydełka - a jakże! ;)