wtorek, 19 listopada 2019

Makaronik

Są kapryśne, a do tego mocno słodkie, ale jednocześnie wyjątkowo uzależniające. Piekłam je już wielokrotnie, z różnym skutkiem - bywało, że lądowały w koszu... Ale magia, która towarzyszy ich powstawaniu, zaklinanie, by pojawiła się charakterystyczna stopka, mają w sobie coś wyjątkowego :) Mówię oczywiście o makaronikach, eleganckich bezowych ciasteczkach.

(zdjęcie zaczerpnięte z internetu)


Dlatego kiedy trafiłam na zdjęcia szydełkowych torebek, słodkich jak makaroniki, wiedziałam, że muszę taką mieć. Przymierzałam się długo, kaprysiłam w kolorach, tymczasem stanęło jak zwykle na niebieskim ;) To jednak w wersji ostatecznej, bo pierwsza myśl snuła się wokół jesiennych brązów, ale zakupiona przeze mnie przędza w tymże odcieniu mocno mnie rozczarowała... Była mało elastyczna, nie wybaczała pomyłek, więc prucie jej nie służyło, ponadto przędza w jednym motku była zdecydowanie grubsza od drugiego... Rzuciłam zatem zaczętą pracę w kąt... Trafiłam jednak na genialną przędzę Biskvit i z miejsca ją pokochałam. Praca z nią była czystą przyjemnością.




Dzięki filmowi udało się wyposażyć torebkę w podszewkę i zamek - z czego jestem niezwykle dumna ;) Dopóki nie grożą nam deszcze i śniegi, mogę ją z powodzeniem testować :), a powiem Wam, że jest pojemna ;) Wszystkie niezbędne drobiazgi zmieszczą się niej z powodzeniem ;).







Pozdrawiam Was serdecznie!

niedziela, 27 października 2019

Na pożegnanie

Podobno jutro zmienia oblicze. Złote, słoneczne chwile mają zostać zastąpione wilgocią i chłodem. Tegoroczny październik wyjątkowo nas rozpieścił, trudno będzie pogodzić się z brakiem słońca i ołowianymi chmurami, chyba że... Odczaruje się szarości za pomocą kolorów :)


Wykorzystałam ostatni ciepły dzień, by sfotografować chustę o wdzięcznej nazwie Wildberry. Prawdziwie jesienne kolory będą stanowiły antidotum na szarugę.






Wiem doskonale, że czekacie na jakiś krzyżykowy konkret, ale... chwilowo go brak. Czas przecieka mi przez palce i w wolnych chwilach - których jest zdecydowanie za mało - łatwiej mi sięgnąć po szydełko niż po igłę. Ale jeszcze chwilkę, jeszcze momencik i mam nadzieję, że się to zmieni. Gdy tylko sprostam podjętym wyzwaniom, znów ponawlekam koraliki swojej codzienności (a te się ostatnio mocno rozerwały...) i wrócę do wyszywania, za którym zaczynam już powoli tęsknić.

Tymczasem pozdrawiam Was serdecznie!

czwartek, 26 września 2019

Wyprawa za ocean

Długa droga czeka kartkę, którą ostatnio wyhaftowałam, oj długa. Jej bohater, gdyby tylko mógł, z pewnością pofrunąłby w zdecydowanie innym kierunku. Jego ptasia natura o tej porze roku bierze azymut na Afrykę, nawet nie oglądając się na Statuę Wolności. Tymczasem zgodnie z wolą zamawiającej kartkę wyprawiłyśmy w drogę za ocean polskiego bociana, żeby zaniósł w daleki świat serdeczne gratulacje z okazji narodzin pewnej dziewuszki. Przy okazji przemyciłyśmy wspólnymi siłami odrobinę polskiego folkloru z rodzinnych stron, bliskich sercu mamie  nowo narodzonej kruszynki. Całość miała być radosna, kolorowa, dziecięca i... bardzo polska. No to spróbowałam, po wielu przymiarkach wyszło mi takie coś:


Znalezienie wzoru w miarę małego, ale urokliwego bociana graniczyło z cudem. Ten, którego widzicie powyżej, pochodzi ze wzoru metryczki, poddanemu bardzo ostrym cięciom. Bociana musiałam wkomponować  w kaszubskie wzory, co było niemałym wyzwaniem. Pomysł wyszywania tychże umarł tak prędko, jak się zrodził. Zdecydował o tym brak czasu i format kartki - na którym już rozsiadł się bocian. Stanęło zatem na elementach papierowych, przemyconych tu i ówdzie. 





Mam nadzieję, że kartka spełni swą misję i obudzi nutkę nostalgii.

Tak, tak... Wyszywane kartki stają się u mnie rarytasem. Gdzie te piękne czasy, że robiłam ich na pęczki?... Aż chce się zanucić za Marią Anną - "niech ktoś zatrzyma wreszcie świat, ja wysiadam..."
Cóż na razie nie mogę wysiąść, mam mnóstwo wyzwań, którym muszę sprostać i to przeróżnego kalibru, oj wierzcie mi, przeróżnego. Zatem kciuki i wsparcie mile widziane. Obiecuję pojawić się niebawem, ale raczej nie z haftem... 

Pozdrawiam Was serdecznie!

czwartek, 22 sierpnia 2019

Wśród ptasich siedlisk

Dziś znów zabieram Was na spacer, tym razem nad wodę. W tle Jezioro Nyskie, w szuwarach ukryte gniazda dzikich ptaków, które mogą na tym obszarze liczyć na pełną ochronę, a na pierwszym planie ona - szydełkowa okrągła torebka ze sznurka.



Zrobiona dzięki TEMU filmikowi, wzbogacona przeze mnie łańcuszkiem, by można ją było zawiesić na ramieniu.






Powędrowała w Polskę, by uświetnić czyjeś urodziny i podobno wywołała mnóstwo radości - o to przecież chodziło :) 
Jak widzicie, tegoroczne wakacje upływają mi pod znakiem szydełka, krzyżyki chwilowo leżą odłogiem... Ale są już pierwsze symptomy zwiastujące ich powrót. Oczekujcie ;)

Pozdrawiam Was serdecznie!




niedziela, 4 sierpnia 2019

Klementyna na ściernisku

Tegoroczne lato upływa pod znakiem szydełka.  Plany były zupełnie inne, ale jako to zwykle z nimi bywa, uległy zmianie. Tym oto sposobem szydełko króluje.
Ten wpis powinien pojawić się parę tygodni temu, bo i chusta, którą chcę Wam pokazać, została ukończona u schyłku czerwca. Tylko czekałam na odpowiednią scenerię do zdjęć - najpierw było za gorąco, potem lał deszcz, później brakowało czasu, a w końcu sama nie wiedziałam, jak chcę ją pokazać. Kiedy zabrakło pomysłów, do gry wszedł zupełny brak planu i ...  trafiłam na ściernisko...


I zaciągnęłam tam Klementynę...





Muszę Wam się przyznać, że to moja pierwsza chusta, która nie przeszła w trakcie swego  powstawania przez, jakże nieprzyjemną, fazę prucia, dlatego mam do niej spory sentyment ;) Dodatkowo wzór, pomimo swojej ozdobności, jest niezwykle przyjemny w tworzeniu, no i kolorki... :)


Lubimy się z Klementyną, oj lubimy ;)))


Pozdrawiam Was serdecznie znad szydełka - a jakże! ;)

wtorek, 23 lipca 2019

Idziemy na zakupy!

Idziemy, bo w tak pakownej torbie zmieści się całe mnóstwo drobiazgów.



Uległam urokowi tej wdzięcznej torby, która jest chyba niekwestionowaną królową tego lata. Najpierw oglądałam zdjęcia i wzdychałam po cichu, ale kiedy trafiłam na genialny filmik, który udowodnił, że zrobienie jej jest prostsze niż bułka z masłem, natychmiast kupiłam włóczkę i zabrałam się do pracy. A szydełkowanie tej torby uzależnia, dziergasz, dziergasz, by skończyć jak najszybciej.





Zatem po rychłym skończeniu zostało już tylko założenie uchwytów z ekoskóry. Satysfakcja z pracy ogromna, torba pokaźnych rozmiarów i do tego najmodniejsza ;) - jak widzicie same plusy :) 
Jeśli tylko możecie, sięgajcie po szydełko - warto :)

Pozdrawiam serdecznie!

poniedziałek, 1 lipca 2019

Połowa za mną

Podzieliłam sobie pewien sukces na ćwiartki, pamiętacie? Wcale się nie zdziwię, jeśli Wam to umknęło, wszak ów podział odbył się w lutym... Szmat czasu! A miało być sprawnie i szybko... Wracając do matematyki - do istniejącej ćwiartki dorzuciłam wreszcie drugą ćwiartkę, choć tak naprawdę to dołożyłam połowę... Skomplikowane? Cóż, matematyka nigdy nie była moją mocną stroną ;) Bezpieczniej będzie zatem porzucić ułamki i przejść do sedna sprawy.


Otóż dorobiłam drugą część szydełkowego kwadratu, który pokazywałam zimą


Wspólnie stały się poszewką na poduszkę.






Jednak to nie koniec wyzwania, bo jeszcze połowa pracy przede mną, więc prośba o trzymanie kciuków jest nadal aktualna.





Wymiary poszewki: 40cmx40cm
Materiał: kordonek DMC Babylo 20, kolor B5200


Pozdrawiam Was wakacyjnie!

środa, 19 czerwca 2019

Mmmmm.... maliny!

Początek sezonu malinowego i początek wakacji - czyż może być piękniej? ;)  Może :) Gdy się do tego zestawu dorzuci jeszcze smakowity haft ;)


We wzorze zakochałam się od pierwszego wejrzenia ;) Oglądałam, kombinowałam, zagłuszałam podszepty zdrowego rozsądku, by wreszcie ulec pokusie i stać się posiadaczką schematu pełnego słodkości. Niestety wzorek musiał odczekać swoje w dosyć pokaźnym ogonku, do którego co rusz wkradał się ktoś niecierpiący zwłoki. Powoli zaczęłam dla niego wykradać coraz dłuższe chwile, by wreszcie bezczelnie, porzucając inne zobowiązania, zająć się nim na całego. Zresztą wierzcie mi, że gdy już zaczęło się go wyszywać, oderwanie się od haftu graniczyło z cudem. Nawet łączenia kolorów, liczne kontury i wielość barw nie były utrudnieniem.







Nie pytajcie, proszę, co zrobię z tym haftem - nie wiem... ;) Jeszcze :) Może poczekam aż powstanie drugi do kompletu, bo przecież jak szaleć, to na całego ;)

Pozdrawiam Was serdecznie!



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...