To miało być tak rach-ciach! Najpierw jeden, a gdy dojrzeją jeżyny - drugi. I co? Tradycyjnie nie wyszło ;) O czym mowa? O braciszku malinowego garnuszka, który prezentowałam Wam TU
Wreszcie nadeszło jego przysłowiowe pięć minut. Wprawdzie jeżyn nie dało się wyczarować, by uszlachetniły sobą fotografie, ale trudno, najważniejsze, że haft powstał ;)
Podobnie jak malinową odsłonę, tak i tę haftowało się niezwykle przyjemnie. Feeria barw, łączenia, kombinacje tylko potęgują poczucie satysfakcji, gdy można już spoglądać na całość.
To teraz trzeba pójść za ciosem i oprawić ten duecik ;) Trzymajcie kciuki, by nie zajęło mi to znów całego roku ;)
Pozdrawiam Was serdecznie i dziękuję za dobre słowa, które tu zostawiacie!