Udało się ;) Ośmielona Waszymi komentarzami kontynuowałam wyszywanie bawełny, by wreszcie po wielu dniach dobrnąć do końca ;) Cóż, chwil kradzionych zimowym wieczorom nie było zbyt wiele, więc wyszywanie rozciągnęło się w czasie.
Czy efekt końcowy mnie zadowolił? Owszem ;) Choć cienie i podcienie nadal są ledwo co widoczne ;), to postanowiłam zupełnie nie zwracać na to uwagi. Nie muszą krzyczeć donioślej niż sama gałązka bawełny, która gra tutaj pierwsze skrzypce. A skoro o grze mowa to bawełniane brązy zgrały się świetnie z lnianym tłem. I kropka.
Nie pytajcie o przeznaczenie haftu - dla mnie samej nadal pozostaje ono zagadką ;) Może kiedyś mnie natchnie ;) Tymczasem na tamborku zdążył rozgościć się nowy haft, którym mam nadzieję niebawem się Wam pochwalić. Będzie nieco bardziej kolorowo - wszak wiosna niebawem ;)
Pozdrawiam serdecznie !