(zdjęcie zaczerpnięte z internetu)
Dlatego kiedy trafiłam na zdjęcia szydełkowych torebek, słodkich jak makaroniki, wiedziałam, że muszę taką mieć. Przymierzałam się długo, kaprysiłam w kolorach, tymczasem stanęło jak zwykle na niebieskim ;) To jednak w wersji ostatecznej, bo pierwsza myśl snuła się wokół jesiennych brązów, ale zakupiona przeze mnie przędza w tymże odcieniu mocno mnie rozczarowała... Była mało elastyczna, nie wybaczała pomyłek, więc prucie jej nie służyło, ponadto przędza w jednym motku była zdecydowanie grubsza od drugiego... Rzuciłam zatem zaczętą pracę w kąt... Trafiłam jednak na genialną przędzę Biskvit i z miejsca ją pokochałam. Praca z nią była czystą przyjemnością.
Dzięki filmowi udało się wyposażyć torebkę w podszewkę i zamek - z czego jestem niezwykle dumna ;) Dopóki nie grożą nam deszcze i śniegi, mogę ją z powodzeniem testować :), a powiem Wam, że jest pojemna ;) Wszystkie niezbędne drobiazgi zmieszczą się niej z powodzeniem ;).
Pozdrawiam Was serdecznie!