Uchyliłam Wam niedawno rąbka tajemnicy, natomiast dziś odsłaniam kotarę i prezentuję zapowiadane filiżanki. Zanim jednak je ujrzycie, proszę Was o przymknięcie oka na moją wątpliwą umiejętność rozmieszczania haftu na kanwie. Ile razy bym nie liczyła, i tak
ostatecznie przesunę cały haft w bok... Dostaję palpitacji serca w trakcie haftowania, bo targają mną wątpliwości, czy aby na pewno całość się zmieści. Potem oddycham z ulgą, ale jedynie na chwilę, bo natychmiast pojawia się następny problem - jak ja to oprawię?... Tym razem nie było inaczej, a dodatkową trudność stanowił fakt, że kanwy było mało, a chęci wyszycia filiżanek wystarczyłoby na obdarowanie połowy mieszkańców globu... Jak pogodzić takie sprzeczności? Trudna sprawa, i to na tyle, że do oprawienia filiżanek niezbędna mi będzie pomoc boska, bo samej będzie kiepsko.... Ale zanim zajmę się oprawą, muszą powstać jeszcze dwa hafty należące do tej serii - czyli jedno zmartwienie odroczone w czasie;)
Tyle tytułem wstępu:) Teraz niech przemówią hafty:)
Filiżanka czarnej kawy
z ukrytym na dnie cierniem,
na lenistwo dla zabawy,
filiżanka codziennie i częściej.
(A. Osiecka)
Najwięcej prawdy spotykam
w herbacie
Najbardziej przemawia
do mnie
zielona wersja prawdy
Kunsztowna, delikatna porcelana, subtelnie przenikające się kolory i cienie, wokół napisy w herbacianym bądź kawowym kolorze i lniana kanwa w tle - czegóż chcieć więcej?:) Przede mną jeszcze miseczka z gorącą czekoladą i kubek pełen ziołowego naparu - wówczas seria będzie w komplecie i ozdobi kuchenną ścianę.
Co zatem wybieracie: kawę, a może herbatę?:)
Dziękuję Wam za tak ciepłe przyjęcie ostatniej kartki! Cieszę się, że haft w połączeniu z poezją tak Was rozmarzył!
Pozdrawiam Was serdecznie!